niedziela, 22 stycznia 2017

Podwójne ryzyko w Monte Carlo

Zawodnicy przybywają tutaj od lat z czterech stron świata, aby pokazać swoje umiejętności. Zdanie to od 1911 roku zaczęło pasować nie tylko do hazardzistów. Książę Monako polecił bowiem wówczas zorganizować pierwszy rajd samochodowy. Albert I rozpoczął w ten sposób najstarszą i jedną z najbardziej prestiżowych imprez motorowych. Przygotowaniem wydarzenia zajął się miejscowy klub, zrzeszający cyklistów i kierowców.

Kluczową rolę w stworzeniu imprezy odegrała rodzina Noghès, której zasługi często nie są właściwie doceniane i ustępują dokonaniom przedstawicieli arystokratycznego rodu. Założycielem wspomnianego, lokalnego klubu był Alexandre. Jego syn, Antony, był głównym wykonawcą idei księcia Alberta I, a tradycję kontynuował również w trzecim pokoleniu Alexandre-Athenase.

Kryteria inauguracyjnej, ośmiodniowej konkurencji w 1911 roku obejmowały nie tylko czas przejazdu, ale również wygląd pojazdów i komfort podróży. Wyłonieniu zwycięzcy debiutującego rajdu towarzyszyły liczne kontrowersje. Do historii ostatecznie przeszedł Henri Rougier. Startując z Paryża, pokonał 22 konkurentów rozpoczynających rajd także w stolicy Francji oraz Berlinie, Boulogne-sur-Mer, Brukseli, Genewie i Wiedniu. Zwycięski 25HP Turcat-Méry pokonał ponad tysiąc kilometrów ze średnią prędkością 13,8 km/h. Rougier dzięki zwycięstwu mógł promować markę, której był dilerem. Francuz nie był nowicjuszem w wyścigach. Kwestionowanie jego sukcesu dotyczyło zasad nagradzania zawodników, a nie ich walorów czysto sportowych.
W tym samym roku zaczęła się również historia Indianapolis 500.

Henri Rougier i jego Turcat-Méry
1911
Automobile Club de Monaco
Książę Pierre, dyrektor wyścigu
Charles Faroux
oraz Antony Noghès
podczas rundy honorowej
przed pierwszym Grand Prix Monaco.
Monte Carlo, 1929
Automobile Club de Monaco

William Grover-Williams
z pierwszym pucharem
w Grand Prix Monaco
Monte Carlo, 1929
Automobile Club de Monaco
Polski Stetysz w Monte Carlo.
Od lewej: mechanik samochodowy
Kowalski, hrabia Stanisław Ostroróg-Gorzeński,
konstruktor samochodu
hrabia Stefan Tyszkiewicz
i mechanik samochodowy Nowicki.
Monte Carlo, 1929
Narodowe Archiwum Cyfrowe

Meta w Monte Carlo.
Monte Carlo, 1929
Narodowe Archiwum Cyfrowe
Louis Chiron pozuje w Bugatti
Monte Carlo, 1931
Automobile Club de Monaco
Przed I wojną światową odbyły się tylko dwie edycje rajdu. Do corocznej rywalizacji powrócono dopiero w 1924 roku, przerywając ją z powodu kolejnego globalnego konfliktu. Wojny, w których klub stracił wielu członków, długotrwale powstrzymywały aktywność w sportach motorowych.

W 1925 roku Alexandre Noghès zaproponował, aby zmienić dotychczasową nazwę klubu (Sport Automobile Velocipedique Monegasque) na taką, która będzie odpowiadać jego wielkości, lokalizacji, a także rozwojowi motoryzacji. Czynniki te pozwoliły przegłosować „Automobile Club de Monaco” (ACM). Klub miał spore ambicje. Ich realizacja zależała od członkostwa w międzynarodowych organizacjach. Pierwsza próba przyłączenia się do prestiżowego AIACR (Association Internationale des Automobiles Clubs Reconnus) wypadła jednak blado. Antony Noghès, będący wtedy komisarzem generalnym klubu, nic nie wskórał. Władze AIACR w Paryżu przyznały, że klub urządza zawody sportowe, ale mają one miejsca poza Monako. W ten sposób Noghès stanął przed wyzwaniem zorganizowania ulicznego wyścigu. Trzy lata później Gazette de Monaco dumnie ogłosiła, że ACM stał się przedstawicielem 34. kraju w AIACR. Dziś instytucja ta nosi miano Międzynarodowej Federacji Samochodowej. Rzadko kto wie, że jej korzenie sięgają aż 1904 roku.

W wielkiej trójce

Od 1929 roku połowa najważniejszych imprez motorowych odbywała się w Monako. Dodatkowo, można było pokusić się o Potrójną Koronę Sportów Motorowych. Do Indianapolis 500 oraz odbywającego się od sześciu lat Le Mans 24 dołączyło bowiem prestiżowe Monaco Grand Prix. Od 1950 roku w ramach Formuły 1 gromadzi ośmiokrotnie więcej widzów, niż obywateli zamieszkujących księstwo. 200 tysięcy kibiców obserwuje, jak bolidy wyłaniają się ze słynnego tunelu i pędzą po eklektycznych ulicach.

Pierwsze Grand Prix poprzedziła runda honorowa, w której uczestniczyli Książę Pierre, dyrektor wyścigu Charles Faroux oraz Antony Noghès. Na starcie stanęło 16 samochodów, a połowę stanowiły modele Bugatti. W szranki stanęły także trzy Alfa Romeo, dwa Maserati, Licorne i Mercedes SSK. W porannej sesji treningowej nie wziął udziału William Grover-Williams. Anglik pokazał się dopiero w oficjalnej rywalizacji, pokonując ponad 100 okrążeń z ciasnymi zakrętami w 3 godziny, 56 minut i 11 sekund. Inni nie byli tak szybcy i zwrotni. Bugatti jako marka konstruktora powtarzało sukces w kolejnych dwóch latach, następnie na zmianę wygrywało z Alfa Romeo. W kolejnych latach przed II wojną światową prym wiódł Mercedes.

Battu przed startem przy Citroenie.
Warszawa, 1933
Narodowe Archiwum Cyfrowe
Książę Naryszkin przed Fiatem.
Warszawa, 1933
Narodowe Archiwum Cyfrowe

Przed wyjazdem do Monte Carlo,
uczestnicy przy samochodzie
marki Buick.
Warszawa, 1935
Narodowe Archiwum Cyfrowe
Ford gotowy do wyjazdu.
Warszawa, 1935
Narodowe Archiwum Cyfrowe

Samochód marki Packard,
a przed nim: Witold Rychter
(I rząd 4. z prawej),
właściciel samochodu
hrabia Jerzy Łubieński,
Aleksander Mazurek (1. z prawej).
Warszawa, 1935
Narodowe Archiwum Cyfrowe
Enholm przed Chevrolem.
Warszawa, 1935
Narodowe Archiwum Cyfrowe

Jerzy Nowak, Piotr Lubiński,
J. Wiszniowiecki, Stanisław Prądzyński
przy Fordzie.
Warszawa, 1935
Narodowe Archiwum Cyfrowe
Meta w Warszawie
dla powracających z Rajdu Monte Carlo.
Warszawa, 1936
Narodowe Archiwum Cyfrowe

Przyciągający uwagę Peugeot.
Warszawa, 1936
Narodowe Archiwum Cyfrowe
Francuska załoga przy samochodzie Matford.
Warszawa, 1937
Narodowe Archiwum Cyfrowe

Anglicy przy samochodzie Lagonda.
Warszawa, 1937
Narodowe Archiwum Cyfrowe
Polacy, Pronaszko i Bellen i ich Ford.
Warszawa, 1939
Narodowe Archiwum Cyfrowe

Graham Hill - jedno z pięciu zwycięstw
w latach 60. XX wieku w Grand Prix Monaco
Monte Carlo, 1964
Automobile Club de Monaco
Sukces Grand Prix sprawił, że do klubu zaczęli zapisywać się kolejni chętni. W roku pierwszego Grand Prix było ich 712, dwa lata później już 910. Co ciekawe, sport motorowy przyciągał również kobiety. W 1931 roku członkinie stanowiły ponad 4% ogółu klubowiczów. I pomyśleć, że wszystko zaczęło się cztery dekady wcześniej w gronie raptem 21 przyjaciół!

W 1940 roku ze stanowiska prezesa klubu, po 31 latach wytężonej pracy, ustąpił Alexandre Noghès. Stery w ACM przejął jego syn Antony, mierząc się z problemem zarekwirowania samochodów przez wojsko. Auta wróciły na ulice dopiero 8 lat później, by już w 1950 roku ścigać się w ramach Mistrzostw Świata Formuły 1. Tor Circuit de Monaco był wówczas jedną z siedmiu aren dla bolidów. Dystans okrążenia liczył rekordowo krótkie 3,18 km. Rundy na pozostałych torach miały od 4 do 8 kilometrów.

Pozycję Monte Carlo w sporcie motorowym zachwiał epizod z 1966 roku. Zdyskwalifikowano aż 10 samochodów ze względu na niestandardowe reflektory. Zespoły zagroziły wówczas bojkotem. Pasmo sukcesów organizacyjnych i sportowych było jednak kontynuowane. Lata 60. XX wieku zdominował nie tylko w Monako brytyjski kierowca Graham Hill. W 1972 roku był także najszybszy w Le Mans, czym skompletował jedyny dotąd triplet, czyli wspomnianą koronę (Triple Crown of Motorsport).

Klasyki, klasyki

W kalendarzu wielbicieli pojazdów zabytkowych w 1998 roku pojawił się Rallye Monte-Carlo Historique, przyciągając rokrocznie co najmniej 300 samochodów. 20. edycja tej imprezy dała podstawę do zorganizowania jeszcze bardziej historycznego wyścigu. W Rallye Monte-Carlo Classique uczestniczyć mogą tylko samochody, które startowały w Rajdzie Monte Carlo w latach 1911-1980.

Rangę międzynarodowego wydarzenia buduje także rozgrywany od dwóch dekad rajd promujący odnawialne źródła energii. Dla samochodów spełniających najbardziej restrykcyjnych normy ochrony środowiska powołano Rallye ZENN. Akronim oznacza zerową emisję i brak hałasu. W tej konkurencji startują wyłącznie pojazdy o napędzie elektrycznym.

W Rajdzie Monte Carlo już od lat 20. XX wieku aktywni byli Polacy. W Warszawie i Krakowie start samochodów z uczestnikami Międzynarodowego Rajdu Samochodowego co roku wywoływał olbrzymie poruszenie. Do chlubnej tradycji szeroko nawiązują zespoły w Rallye Monte-Carlo Historique. W 2016 roku Polskę reprezentowało aż 17 kierowców.

środa, 18 stycznia 2017

Mille Miglia ma 90 lat!

Był "najpiękniejszym wyścigiem na świecie". W zawodach organizowanych 24 razy w latach 1927-1957 jedenastokrotnie zwyciężała Alfa Romeo. Marka ta potwierdzała swoją przewagę nad konkurentami i wiodącą rolę Włoch w ówczesnej motoryzacji.

Impreza gromadziła rokrocznie 5 milionów widzów. Podziwiali nie tylko niekwestionowanego lidera. W szranki z nim stawały BMW, Ferrari, Maserati, Mercedes Benz oraz Porsche. Najwięcej spośród nich do powiedzenia miało Ferrari, głównie dzięki Clemente Biondettiemu. Zwyciężył on przed II wojną światową i po niej pod znakiem byka, aby dwa kolejne sukcesy zapisać na konto czarnego rumaka.


Foto: Campari-Ramponi, 1928, 6C 1500 MMS

Wyścigi odbywały się po drogach publicznych i wymagały doskonałej organizacji. Samochody nie mogły startować jeden po drugim, ponieważ najwolniejsze powodowałyby konieczność oczekiwania na ich finisz. Okres zamknięcia ulic skracano poprzez wypuszczanie pojazdów już w nocy. O hierarchii uczestników świadczyły numery zgodne z godziną startu. Trasa podczas pierwszej edycji miała liczyć 1000 rzymskim mil. Wydłużono ją jednak o nieco ponad 100 kilometrów, zbliżając jej dystans do zwykłego tysiąca mil. Do pierwszej rywalizacji stanęło 77 niezmodyfikowanych samochodów produkcyjnych. 51 dotarło do mety, a czas zwycięzcy potwierdził, że zmagania można zakwalifikować jako wytrzymałościowe. Giuseppe Morandi, reprezentujący Officine Meccaniche, na pokonanie trasy potrzebował 21 godzin i 5 minut. W tym czasie poruszał się ze średnią prędkością 78 km/h. Cztery lata później zdobywca pierwszego miejsca pędził już ponad 100 km/h przez całą drogę.

Legendą obrosła bratobójcza walka pomiędzy Tazio Nuvolari i Achille Varzi z teamu Alfa Romeo. W 1930 roku nie trzeba było używać świateł mijania przez cały rok, nie narzucał też tego regulamin zawodów. Nuvolari z wyłączonymi światłami zbliżył się niezauważony do Varziego, by wyprzedzić go przed metą w Brescii.

Jedyny sukces BMW przypadł na czas II wojny światowej. W 1940 roku skutecznie za kierownicą modelu "328 Berlinetta Touring" spisał się Fritz von Hanstein. Jego występ, pomimo wymiaru sportowego, miał wydźwięk propagandowy. Von Hanstein już w latach 30. XX wieku ścigał się, montując na swoim pojeździe tablicę SS-333. W Mille Miglia ustanowił niepobity nawet po wojnie rekord średniej prędkości - aż 166 km/h. Poglądy rajdowca nie licowały z jego arystokratycznymi korzeniami oraz umiejętnościami dyplomatycznymi. Swój potencjał wykorzystał na rzecz Porsche, wygrywając w powojennych zawodach oraz pełniąc ważne funkcje w firmie. Był w niej menadżerem ds. public relations oraz szefem działu wyścigów. "Huschke von Hanstein" zasłużył na miejsce w historii Mille Miglia także poprzez zdetronizowanie włoskich kierowców. Wyczynu tego dokonali jeszcze Rudolf Caracciola i sir Stirling Moss.

We wznowionej po wojnie rywalizacji prym wiodło wspomniane Ferrari, ale niewiele ustępował mu Mercedes. Rangę Mille Miglia doceniono w latach 1953-1957 poprzez nadanie mu statusu rundy Mistrzostw Świata Samochodów Sportowych. W 1957 roku po dwóch tragicznych wypadkach, w których zginęło 12 osób, w tym 9 widzów, zaprzestano organizacji wyścigu. We wszystkich edycjach Mille Miglia życie straciło łącznie 56 osób. Ofiary uczczono pomnikiem i pamięcią kultywowaną między innymi poprzez paradę historycznych aut sportowych. W wydarzeniu noszącym miano "Mille Miglia Storica" mogą uczestniczyć wyłącznie samochody wyprodukowane przed wymownym 1957 rokiem.

Campari-Ramponi, 1929, 6C 1750 SS
Nuvolari-Guidotti, 1930, 6C 1750 GS
Borzacchini-Bignami, 1932, 8C 2300
Nuvolari-Compagnoni, 1933, 8C 2300
Varzi-Bignami, 1934, 8C 2600 Monza
Pintacuda-Della Stufa, 1935, Tipo B 2900
Brivio-Ongaro, 1936, 8C 2900A
Pintacuda-Mambelli, 1937, 8C 2900A
Biondetti-Stefani, 1938, 8C 2900B
Romano-Biondetti, 1947, 8C 2900B

Foto: Muzeum Alfa Romeo

wtorek, 3 stycznia 2017

Pszczoła, kaktus a może?

Tak, tak. To samochód. I to czeski, przedwojenny, którego nikt nie kopiował. Wieloletni konkurenci František Wichterle i František Kovařík w 1918 roku połączyli swoje siły i pierwsze litery nazwisk, by powołać markę największego w Czechosłowacji dostawcy maszyn rolniczych. W latach 20. i 30. XX wieku ofertę uzupełniły samochody, stanowiąc niespełna 10% ogólnej produkcji. Posunięcie to było inspirowane także działaniami Tatry i Skody. Przemysł motoryzacyjny miał się wówczas dobrze, a Wikov zamierzał zdobyć kawałek tortu. Rola lidera na rynku sprzętu i ciągników dla rolnictwa była niewystarczająca.


Foto: Profimedia.CZ | Zdjęcia są integralną częścią artykułu i nie mogą być rozpowszechniane poza nim.

Najbardziej popularnym typem pojazdu była wówczas lekka ciężarówka. Wikov zdecydował się jednak skupić na obu kierunkach. Wyprodukował około 100 samochodów ciężarowych i 800 osobówek. Powstawały one od 1924 roku. Po kilku prototypach przyszedł czas na małoseryjną produkcję dla bogatych klientów. Marketing i polityka sprzedaży były ważne także kilkadziesiąt lat temu, dlatego żywy był spór o to, dla kogo będzie adresowany nowy produkt. Wikov 7/28 z 1925 roku z czterocylindrowym silnikiem OHC rozwiał te wątpliwości, ale nie zmienił podejścia właścicieli firmy. Klasa średnia i wyższa kupiła tylko 280 egzemplarzy. Kolejny model zaprezentowano siedem lat później. Wikov 35, posiadający rewelacyjne właściwości aerodynamiczne, znalazł jedynie 150 klientów. Samochód ten miał kierownicę po lewej stronie i stanowił bazę do przygotowania pierwszego, czechosłowackiego sportowego auta. Wikov 35 "Kapka" był rewolucyjny także w światowej skali za sprawą swojego intrygującego wyglądu.

Warto podkreślić, że pierwsze próby opracowania powierzchni aerodynamicznej były odzwierciedleniem wizji twórców. Bez badań i ustalania współczynników oporu z barierą 100 km/h poradził sobie Camille Jenatzy. W 1899 roku ten belgijski kierowca wyścigowy oraz inżynier ustanowił rekord prędkości w samochodzie o napędzie elektrycznym "La Jamais Contente". Pojazd wyglądał jak torpeda na kołach. Czy faktycznie tak jest, można przekonać się w muzeum we francuskim Compiegne. Siedem lat później kolejną granicę przekroczył Fred Marriott. Jego "Stanley Rocket" o napędzie parowym pędził z prędkością ponad 200 km/h. Opływowa karoseria ze sklejki i płótna przykrywała większość elementów konstrukcji. Niestety, model nie przetrwał następnej próby bicia rekordu. Przełom w projektowaniu nastąpił dzięki węgierskiemu inżynierowi. Pál Járay wykorzystał doświadczenie przy usprawnianiu sterowców i prace w tunelu aerodynamicznym do optymalizowania kształtu samochodów. Pomysły Járay'a wykorzystał on sam w 1923 roku w samodzielnie skonstruowanym aucie, a także współpracujące z designerem firmy Adler, Apollo, Audi, Chrysler, Dixi, Ford, Jawa, Maybach, Mercedes-Benz, Steyr. Najwierniej zasad Járay'a trzymała się jednak Tatra. W 1931 roku w Pradze podczas prezentacji "Kapki" błysnęła jednak inna marka. Za sprawą Wikova oniemieli rozdający wówczas karty w branży Hans Ledwinka i Ferdinand Porsche.

W palecie Wikova znalazły się głównie wersje Cabriolet, Limousine i Sanita. Jednym z ciekawych projektów był Sport Special (1500 Sport). Przy 40 KM mocy osiągał prędkość 140 km/h. W latach 1930-1934 brał udział w Grand Prix Czechosłowacji na torze w Brnie. Był wtedy pierwszym samochodem wyścigowym rodzimej produkcji. Gamę marki uzupełniły luksusowe modele Wikov 70 w 1933 roku oraz ośmiocylindrowy Wikov 70 z 1934 roku. Obszerność tematyki związanej z Wikovem wykazał Jiří Kohlíček w trzytomowej publikacji.

Podczas II wojny światowej Wikov musiał realizować zlecenia dla niemieckiej gospodarki. W 1948 roku firmę znacjonalizowano, funkcjonowała dalej pod nazwą Agrostroj Prostejov. Dzisiejszy Wikov nawiązuje do bogatej tradycji i korzeni sięgających XIX wieku, kiedy to założyciele firmy działali niezależnie. Reaktywowana marka może pochwalić się ponownie zleceniami w obszarze motoryzacji, w tym produkcją przekładni i skrzyń biegów. Jest także kontynuatorem marki Skody specjalizującej się w kołach zębatych. I to dość pokaźnych rozmiarów.


Foto: Wikov

poniedziałek, 2 stycznia 2017

One Person Car, czyli historia kołem się toczy

Od początku na trzech kołach


Pierwsze pojazdy prekursorów motoryzacji były poddawane zazwyczaj testom przez wynalazcę i kierowcę równocześnie. Dzięki temu ryzyko pokonywania pierwszych kilometrów spadało na jedną osobę. W 1886 roku Carl Benz opatentował właśnie trójkołowy pojazd. Dwie dekady później wizerunek takiego samochodu utrwaliła firma Morgan. Henry Frederick Stanley Morgan (H.F.S.) produkował samochody przez pół wieku, począwszy od 1909 roku. Model "Morgan Runabout" był doskonałym przykładem stylu i jakości trójkołowców dla jednej osoby. Do konstrukcji na czterech kołach firma H.F.S. przekonała się dopiero w 1936 roku.

Morgan Runabout był jednym z najbardziej udanych, lekkich samochodów u zarania motoryzacji. Zastosowanie mocnego silnika motocykla przy niewielkiej masie całej konstrukcji pozwalało uzyskać osiągi nieodbiegające od konkurencji. Jeszcze przed I wojną światową klasa Cyclecar została nie tylko zdefiniowana i spopularyzowana przez H.F.S. Jej produkty zdobyły 24 złote medale w różnych kategoriach.

Morgan "Runabout", 1909, prototyp
Myers Motors NmG
Morgan "Runabout", 1910
Myers Motors NmG
Cyclecar, 1912
Myers Motors NmG
DAF
euro-t-guide.com
Peel P50
Peel
Peel P50
Peel
ACOMA Mini Comtesse
Lane Motor Museum
ACOMA Super Comtesse
Lane Motor Museum
Corbin Sparrow
Corbin
Corbin Sparrow
Corbin

W kolejnych latach dominowały konstrukcje przeznaczone dla większej liczby osób, z wyjątkiem projektu firmy kojarzonej z ciężarówkami. DAF pokusił się o ciekawy projekt - "Driving raincoat". Jego premiera przypadła na lata 1941-1942. Już w powojennej aurze o upowszechnienie samochodu, z którego może korzystać tylko kierowca, starały się również firmy Sharps Commercials (zwana później Bond Cars) oraz Messerschmitt. Tłem do powstania takich przedsięwzięć były nie tylko pomysły konstruktorów, ale również względy makroekonomiczne, podatkowe oraz zmiany geopolityczne po II wojnie światowej.

Sharps Commercials na wystawie motocyklów w 1951 roku przedstawił propozycję samochodu dla jednej osoby. Koncepcja ta nie trafiła do produkcji, ale stała się podstawą do stworzenia vana i pickupa w klasie mikrosamochodu. Z kolei Messerschmitt wybrał małe samochody silnikowe jako obszar, który zastąpi zakazaną po wojnie produkcję samolotów. Jednomiejscowy KR200 w 1955 roku ustanowił 22 rekordy w kategorii pojazdów trzykołowych, w tym dotyczący prędkości podczas 24-godzinnej jazdy. Rok później Messerschmitt uzyskał zgodę na powrót do branży samolotowej, a w 1964 zakończył przygodę z mikrosamochodami. Kontynuował ją za to Fritz Fend, pracujący wcześniej dla Messerschmitta, tworząc w 1959 roku model F.M.R. "Tiger". Rok wcześniej na zbudowanie najmniejszego samochodu na świecie zdecydował się Egon Brütsch. Jego prototypowa Mopetta powstała w rekordowym tempie jeszcze na targi we Frankfurcie w 1956 roku. Prace biegły tak szybko, że model pokazano bez kół. Dwa lata później po wyprodukowaniu 14 egzemplarzy zakończono przedsięwzięcie. Zrezygnował z niego nawet zainteresowany nim początkowo Georg von Opel. Podobny los spotkał inną wersję Mopetty - Rollerę.

Przyszłość transportu w jednomiejscowych samochodach upatrywał Carl Jurisch. W wieku 24 lat samodzielnie zbudował pierwszy silnik. W latach 50. XX wieku skonstruował trzy pojazdy na bazie elementów z modeli Heinkel Kabine, Messerschmitt oraz Steib. Inżynierowi nie udało się jednak pozyskać inwestorów, a sprzedaż w Ameryce nie powiodła się. O tym, że taki projekt istniał świadczy ostatni zachowany egzemplarz.

Peel P50 i kontynuatorzy


Na Wyspie Man w 1962 roku powstał jednomiejscowy Peel P50. Poruszając się na trzech kołach, nie wymagał biegu wstecznego. Pojazd do dziś jest wpisany do Księgi Rekordów Guinessa w kategorii "najmniejszy seryjnie produkowany samochód". Jego masa własna rzędu 56 kilogramów jest niemal dziesięciokrotnie niższa od umownego limitu dla mikrosamochodu. Reklamy prezentowały jego możliwości transportowe, wskazując na przewóz dorosłej osoby i zakupów. Do dziś zachowało się niespełna 30 modeli, a ich ceny sięgają niemal 750 tysięcy złotych. Na tyle wyceniono bowiem tegoroczną transakcję podczas aukcji. Spalinowy silnik Peel P50 generował zbyt dużo hałasu, stąd rozwiązanie to było odosobnione. Mikrosamochody najczęściej korzystały z elektrycznego napędu. Produkowany ponownie od 2011 roku Peel P50 jest dostępny w wariantach EV i hybrydowym. Oba są kilkunastokrotnie tańsze od samochodu sprzedanego w ramach wspomnianej aukcji.

Lata 70. XX wieku były najlepszych okresem dla mikrosamochodów. Francuska Acoma sprzedała ich ponad 3500, w tym trójkołowy Mini Comtesse oraz czterokołowy Super Comtesse. Firma miała wówczas 30% rynku na takie pojazdy. Tymczasem po drugiej stronie Atlantyku Mike Corbin wziął się za wykorzystanie swojego doświadczenia w wyścigach pojazdów elektrycznych. Rekord prędkości Corbina z 1974 roku robi wrażenie do dziś. W znanym z tego typu prób Bonneville rozpędził się do 275,31 km/h. Nowoczesne materiały kompozytowe i nisko położony środek ciężkości sprawiły, że Corbin Sparrow był wytrzymały i stabilny. Marka zniknęła jednak po sprzedaniu 300 sztuk.

W latach 90. XX wieku pojawiły się model Riscio. Do życia powołała go włoska firma Pasquali Macchine Agricole, bazując na sukcesie na rynku traktorów. Wielkości Riscio dorównywał jego zasięg. Ledwie 219-centymetrowy pojazd mógł przejechać 50 kilometrów przy prędkości nieprzekraczającej 45 km/h. Grupa BCS, która przejęła markę Pasquali, nie nawiązała już do tego przedsięwzięcia. Podobnie stało się z ówczesną Hondą Caren.

Między skuterem a wózkiem golfowym


Obecny wysyp koncepcji na mikrosamochody tłumaczy się korkami, przeludnieniem, brakiem miejsc parkingowych oraz oczywiście ochroną środowiska. Praktycznie każda firma, produkująca masowo pojazdy, ma w swoim portfolio coś, co może przewozić tylko dwie osoby i mały bagaż. Jeżeli takiego pojazdu nie ma w bieżącej ofercie, to zastępuje ją modelem koncepcyjnym albo go zapowiada. Większość propozycji zmierza ku odchudzeniu konstrukcji i uzyskaniu maksymalnie dużej, przezroczystej powierzchni. Rekompensuje to utratę przestrzeni i komfortu wewnątrz auta, zakładając, że można tak je jeszcze nazywać :) W ilustrowanych przykładach skupiliśmy się wyłącznie na jednoosobówkach. Czy ich upowszechnienie będzie równoznaczne z gruntownymi zmianami społecznymi i koniecznością rezygnacji z wygody podczas jazdy? Teoretycznie ponad 3/4 Amerykanów podróżuje samotnie, a Europejczycy również zbliżają się do tego pułapu.

Pholeum
Aleksiej Michajłow
LIFT
Roberto Vackflores
SOLO
Electra Meccanica
Toyota COMS
Toyota
Honda 3R-C
Honda
Concept Car
Jongpil Shin
Concept Car
Jongpil Shin
Peugeot RD 3 Wheels Vehicle Concept
Carlos Arturo Torres Tovar
Peugeot RD 3 Wheels Vehicle Concept
Carlos Arturo Torres Tovar
PEV Concept
Sergio Luna
Pod
Angel Sánchez Vargas
Unigyro
Morteza Vafada
Urban Vehicular Ovalon
Aleksiej Michajłow

W projekcie Pholeum elementy zawieszenia zastąpiono kołami zanurzonymi całkowicie w oponach. Z kolei LIFT integruje pojazd z innymi środkami transportu i usługami parkingowymi. Podejściu czysto studyjnemu przeczy startująca sprzedaż modelu SOLO wyprodukowanego przez Electra Meccanica czy zaangażowanie Toyoty w segment mikrosamochodów. Zapowiedziała ona, że rozwiązaniem problemu demografii, pochodną którego jest niewielki metraż mieszkań, będzie parkowanie samochodu nawet w kuchni.

Trójkołowce są łatwiejsze w procesie homologacji niż konwencjonalne pojazdy. W większości krajów, mających wpływ na rozwój motoryzacji, traktuje się je jak motocykle. Może stąd jednak wynikać kłopotliwy obowiązek zakładania kasku przez kierowcę. A jak wygląda rynek 1+1 także w wersji mikro? Zajmiemy się nim wkrótce.