środa, 15 sierpnia 2018

Na patyku i na kołach


Rok 1958 był przełomowy dla dotychczasowego postrzegania reklamy w wyścigach samochodowych. Na torze Monza do tej pory ścigały się wyłącznie pojazdy w tradycyjnych barwach. Ale 29 czerwca 1958 Stirling Moss wsiadł do bolidu promującego markę Eldorado. Ów producent lodów był niezwykle zdeterminowany, by zaistnieć w świecie szybkości. Właściciel marki, Gino Zanetti, budowę samochodu powierzył firmie Maserati.

Szybki kowboj


Logo z uśmiechniętą twarzą kowboja pojawiło się na modelu 420/M/58. Takiego sponsoringu nie było jeszcze w Europie. Marka niezwiązana ze sportem motorowym przebojem wkroczyła do bardzo hermetycznego grona. Międzynarodowa Federacja miała nie lada problem - ktoś spoza branży chciał nadawać ton rywalizacji. Wybór Maserati nie był przypadkowy. Samochody z trójzębem ostatni raz pojawiły się w wyścigach w 1957 roku. Zwycięstwo nie zmieniło planów koncernu, który postanowił skupić się na konstruowaniu bolidów dla prywatnych klientów. Włoski przedsiębiorca trafił w dobry moment. Realizacją projektu zajął się Giulio Alfieri. Utalentowany inżynier miał na swoim koncie modele A6, 250F i jeden z najbardziej znanych - Maserati 3500 GT.



Samochód zaprojektowany przez Alfieriego był wytrzymały, szybki i lekki. Oparto się na sprawdzonych rozwiązaniach, wzmacniając konstrukcję i odchudzając ją jednocześnie. Aluminiową karoserię ręcznie wykonało studio Fantuzzi. Masa pojazdu wyniosła zaledwie 758 kilogramów. Do uzyskania takiego pułapu przyczyniły się także koła magnezowe. Przy 8000 obrotów na minutę silnik V8 generował moc 410 KM. Ciekawostką, z dzisiejszego punktu widzenia, była dwubiegowa manualna skrzynia.

Zasiadający za kierownicą Stirling Moss zajął siódme miejsce. W pierwszych dwóch biegach był czwarty i piąty. Jednak ostatnia runda była pechowa. Auto, pędzące z prędkością 250 km/h, uderzyło w barierkę. Moss wyszedł z tego bez szwanku, a "Eldorado" po niewielkich naprawach i modyfikacjach przeprowadzonych tym razem przez studio Gentilini w 1959 roku zgłoszono do Indianapolis 500.



Po butelkę mleka


Auto zmieniło numer (420/M/59) i barwę z białej na czerwoną, aby dobitnie kojarzyć się z Włochami. Sponsor nie mógł być jednak zadowolony. W kwalifikacjach Eldorado Racing reprezentował Ralph Liguori, niebędący zawodowym kierowcą. Zajął on 36. miejsce, o trzy za daleko, by liczyć na udział w oficjalnym wyścigu. Było to przykre zdarzenie dla Maserati. W latach 1939-1940 Wibur Shaw nie miał sobie równych w Indy 500. Podobnie mogło być w 1941 roku, ale do hat-tricka zabrakło jednego okrążenia i sprawnego koła. Shaw musiał się więc zadowolić tylko dwiema butelkami mleka. Zwyczaj ten zapoczątkowano już w latach 30. XX wieku, zastępując sztampowego szampana.



Pamiętne zmagania w latach 50. XX wieku na torze Indianapolis Motor Speedway miały jeszcze jeden kontekst. Ich celem było wyłonienie najlepszych kierowców spośród europejskich zespołów F1 i amerykańskich (USAC). Teoretycznie Indianapolis 500 przez 11 lat stanowiło jedną z eliminacji do Mistrzostw Świata F1. W praktyce podczas tego okresu tylko Alberto Ascari reprezentował Europę. Działo się to w 1952 roku. Podobnie miało być z rywalizacją na torze Monza. Wyścig Dwóch Światów był jednak takim tylko z nazwy. Klamrą spinającą obie imprezy był wspomniany Ascari, dwukrotny mistrz Formuły 1. Niestety, zginął w 1955 roku na torze Monza, a zakręt, na którym doszło do tragedii, nosi miano Variante Ascari.

Z kolei jedynym Amerykaninem, który zdobył tytuł mistrza świata Formuły 1, do teraz jest Phil Hill. Wygrał w 1961 roku, kiedy to Indy 500 nie było już imprezą eliminacyjną w F1.


Foto: Maserati

1 komentarz:

  1. Przepiękne auto, ale nie bardziej kolekcjonersko niż do codziennego jeżdżenia.

    OdpowiedzUsuń